Rosyjski Gigant - Gazprom
Rosyjski Gigant - Gazprom
AnonyBoy AnonyBoy
197
BLOG

Gazprom – „From Russia with Natural Gas – nowa strategia sprzeda

AnonyBoy AnonyBoy Gospodarka Obserwuj notkę 1

Kiedy po raz pierwszy nakreślono strategię energetyczną Federacji Rosyjskiej? Czy współczesna polityka Rosji jest zbieżna z interesami największego rosyjskiego koncernu wydobywczego?

Strategię energetyczną Federacji Rosyjskiej nakreślono latem 2003 r., kiedy ówczesny prezydent Władimir Putin zaaprobował decyzję zarządu spółki OAO Gazprom, która pragnęła postawić kwestię polityki energetycznej w centralnym punkcie rosyjskiej dyplomacji. W strategii tej zawarty został bardzo istotny przekaz, który do dnia dzisiejszego wpływa znacząco na kształt rynku wewnętrznego w Rosji oraz na politykę tego państwa "na zewnątrz". Głównym założeniem od początku było zarządzanie surowcami naturalnymi w taki sposób, aby nie można było ich powierzyć prywatnemu biznesowi. Scenariusz postępowania oraz konsekwencja w działaniu jaka towarzyszy władzy rosyjskiej od 2003 r. pokazuje, że kwestia jest zbyt ważna, aby dzielić się nią z innymi na warunkach rynkowej zasady "fair play".

 Najważniejszym narzędziem realizacji tych założeń jest spółka Gazprom – zadziwiające przedsiębiorstwo, często charakteryzowane jako państwo w państwie. Obecnie jest ono właścicielem większości rosyjskich złóż gazu i wszystkich rurociągów prowadzących z Syberii do europejskiej części Rosji i dalej do zachodniej Europy. Koncern kontroluje 70% potwierdzonych zasobów gazu w Rosji (około 18% zasobów światowych), jest wyłącznym właścicielem sieci gazociągowej i jedynym w Rosji eksporterem błękitnego paliwa. Firma ta w coraz większym stopniu przejmuje kontrolę nad rurociągami prowadzącymi do Azji Centralnej, odbudowując istniejące struktury utraconego ponad 20 lat temu imperium. Ta restauracja dawnej potęgi odbywa  się za pomocą opanowywania nowoczesnej technologii skraplania gazu ziemnego, która w przyszłości może pozwolić firmie zaistnieć na skalę globalną. Za czasów pierwszej prezydentury Putina rosyjska strategia gospodarcza musiała ulec zmianie, a polityczno-gospodarczy wydźwięk tamtej zmiany obserwujemy do dziś. Kremlowski plan miał opierać się na "reprywatyzacji" czyli odwróceniu neoliberalnych reform Borysa Jelcyna. Polityka ta szczególnie objęła kluczowe technologie i przemysł wydobywczy, który w tamtym czasie "słaniał się na nogach" po manewrach gospodarczych ekipy Jelcyna.

W jednej z telewizyjnych wypowiedzi Putin (wtedy jeszcze ówczesny Premier FR) stwierdził: "System rurociągów z gazem jest tworem Związku Sowieckiego. Zamierzamy utrzymać kontrolę państwa nad systemem przesyłu gazu oraz nad Gazpromem". W dalszej części wypowiedzi Putin podkreślił, że jakakolwiek liberalizacja, z gruntu monopolistycznych praktyk nie powinna mieć miejsca. Jak można się łatwo domyślić słowa te kierowane były do Komisji Europejskiej, której zależało na tym by w rosyjskim sektorze gazowym Europa nie miała do czynienia jedynie z państwem, lecz także   prywatnymi spółkami. Do wspomnianej wyżej strategii warto dopowiedzieć, że gazpromowska idea ekspansji opierała się również na przekonaniu o bezkonkurencyjności rosyjskich zasobów gazu ziemnego w skali światowej, o stałym, gwarantowanym i przyspieszającym wzroście popytu na gaz w Europie, o nieuchronnym wzroście cen surowca i bezalternatywności rosyjskich dostaw gazu.

Właśnie ten brak dostaw alternatywnych z krajów trzecich oraz brak odpowiedniej infrastruktury do przyjmowania i magazynowania gazu w krajach mniej rozwiniętych w Europie, uderza ekonomicznie w te kraje, zmuszając je do podpisywania niekorzystnych długoterminowych umów na dostawy ale także w Unię Europejską, jako jeden organizm, czyniąc ją podatną na dyktat ze strony Rosji. Można zatem pokusić się o stwierdzenie, że strategia Gazpromu jest także strategią samej Rosji. Dowodem na to stwierdzenie jest decyzja Władimira Putina, dotycząca uczynienia z Gazpromu jedynego krajowego eksportera gazu. Miało to miejsce po zakończeniu spotkania G8 w Sankt Petersburgu w 2007 r. Akt ten wszedł w życie końcem 2007 r. a wartość rynkowa spółki sięgnęła 230 mld USD, zaś w listopadzie tego samego roku Putin zapewnił niemieckich przemysłowców, że rozwój państwowych korporacji nie jest celem samym w sobie, lecz wyznaczać ma kierunek rozwoju w strategicznych obszarach państwa. Stając się gigantem na skalę kontynentu Gazprom coraz częściej zaczyna w swojej polityce wywierać duży wpływ na politykę europejską posługując się argumentem "siłowym" w postaci ograniczenia dostaw gazowych do państw Europy.

W praktyce oznacza to cztery rzeczy: Kreml pragnie zapobiec dywersyfikacji źródeł surowców energetycznych (zwłaszcza gazu) w krajach zachodniej Europy, a obecnie także Azji Centralnej. Pragnie także zwiększyć swą kontrolę nad międzynarodowym rynkiem gazowym poprzez przejęcie mniejszych aktywów (przedsiębiorstwa prywatne, sieć dystrybucyjna i magazynowa, lecz także rafinerie lub całe kompanie paliwowe), a następnie wykorzystać je do wywierania wpływów politycznych i gospodarczych. Jak podają media, przemysł łupkowy, staje się coraz częściej podnoszoną kwestią w państwach Unii Europejskiej.

Uwaga Kremla zwróciła się także w stronę środowisk propagujących takie wydobycie surowca. Pierwsze symptomu rosyjskich reakcji widać już dziś - nieznaczny spadek eksportu surowca spowodował intensyfikacje działań Rosji w celu zablokowania ewentualnych prób eksploatacji łupków m.in. w naszym kraju. Trudno zatem oczekiwać, że główny interesant - Gazprom - będzie stał bezczynnie. Pojawiają się zatem kwestie ochrony środowiska. Rosyjski gigant stara się atakować pod tym kątem wydobycie gazu łupkowego. Próby te są o tyle skuteczne, że zachodnioeuropejska opinia publiczna jest dosyć wrażliwa na te kwestie.

Analizując działanie Gazpromu w ostatnich pięciu latach można dojść do wniosku, że jeżeli chodzi o powiększanie swojej pozycji, spółka stosuje od lat ten sam prosty, lecz wciąż działający scenariusz. Sposób w jaki uzależnia się państwa od giganta energetycznego przebiega w uproszczeniu następująco: gdy jakieś państwo zgłasza chęć zakupu określonych dostaw gazu na własne potrzeby z powodu niskiego poziomu zasobów rodzimych, Gazprom oferuje na preferencyjnych warunkach takie dostawy, prowadząc przy tym bardzo twarde negocjacje często o kryzysowym przebiegu (gdyż państwa nierzadko stają przed obliczem pustki we własnych magazynach energetycznych, a co za tym idzie niepokoju społecznego). Polityka utrzymywania niższych cen gazu pozwala w następstwie przejmować aktywa państwa-kontrahenta. Takie państwo podpisując umowę długo lub krótkoterminową pozwala Gazpromowi, który poprzez swoje aktywa zagraniczne dokonuje zakupu akcji spółek energetycznych na terenie kraju swojego klienta, tworząc tym samym infrastrukturę do dalszych działań.

Próby uzyskania kontroli nad systemami gazociągowy państw tranzytowych zajmują szczególne miejsce na celowniku Gazpromu i leżą na terytorium Europy i Azji (te miejsca to przede wszystkim ukraiński Naftohaz lub gazociąg z Iranu do Armenii). Tutaj warto dodać, że dwa istniejące gazociągi łączące Niemcy i Rosję prowadzą przez terytorium państw trzecich – Białorusi, Polski, Ukrainy i Republiki Czeskiej. Oznacza to, że dostawy są uzależnione od dobrej woli tych krajów tranzytowych. Skutkiem takiej sytuacji jest to, że jeśli Rosja chciałaby ukarać któreś z państw, spowoduje to, że znacznie ucierpią ważniejsi klienci na Zachodzie. Oczywiście wyjście z tej sytuacji zaprzątało głowę rosyjskich specjalistów Gazpromu od kilku lat. Odpowiedź na ten problem to dwa gazociągi które są w tej chwili w fazie realizacji – Nord Stream (działający od 8 listopada 2011 r. i wciąż zwiększający moc przesyłową) oraz South Stream (w finalnej fazie). Gdy rosyjska spółka przejmie kontrolę nad aktywami klienta staje się posiadaczem poważnych udziałów w wewnętrznym rynku energetycznym takiego państwa tworząc swoistą strefę wpływów oraz sieć powiązań kapitałowych, które oddziaływają także na politykę. Następnie za pomocą zgrabnej dyplomacji na szczeblu regionalnym tworzone są kapitały w postaci przychylnych firmie środowisk o określonych pozycjach w administracji  czy polityce a także w przedsiębiorstwach uzależnionych od „taniego” surowca z Rosji. W następstwie daje to pole do prowadzenia ostrzejszej polityki wywierania wpływu w momencie kolejnych renegocjacji kontraktów gazowych (szantaże cenowe na Ukrainie i w Gruzji) lub walkę o udział w projektach wydobywczych np. koncesje dla firm rosyjskich na poszukiwanie gazu łupkowego w Polsce.

Kolejnym przykładem takiego działania jest sytuacja, która miała miejsce jakiś czas temu w naszym kraju, gdzie Gazprom ocalił PGNiG zapewniając dostawy gazu do magazynów, które bez pomocy rosyjskiej w styczniu 2011 r. byłyby puste. W tamtym czasie najwięcej kontrowersji wzbudziły kwestie wieloletniego kontraktu podpisanego przez PGNiG właśnie z Gazpromem. Wiceprezes polskiej spółki Sławomir Hinc kilkakrotnie podkreślał, że umowę zawarto ponieważ rosyjski gigant nie był pośrednikiem a producentem i jako taki jawił się jako wiarygodny dostawca, mimo iż miesiąc wcześniej PGNiG wyraził duże zaniepokojenie warunkami przedstawionymi mu w umowie z rosyjską spółką. Widać tutaj, że silnym i głównym argumentem było widmo pustki w magazynach z surowcem. Podobnie sprawa miała się jeżeli chodzi o stosunki gazowe między Rosją a Mołdawią i Białorusią w 2011 r.

Rosyjski koncern domagał się od mołdawskiego rządu rezygnacji z energetycznych związków z UE w zamian za tańszy gaz. Końcem 2011 r. wygasał kontrakt rosyjskiego gazu do Mołdawii ale negocjacje nowej umowy znalazły się w ślepym zaułku (podobnie jak sytuacja rok wcześniej w Polsce czy permanentne konflikty na linii Moskwa-Kijów trwające od 2006 r.). Mołdawii, która jest jednym z najbiedniejszych krajów Europy bardzo zależało na obniżce cen gazu. Warunkiem była rezygnacja z wprowadzenia unijnych przepisów drugiego i trzeciego pakietu energetycznego, nie pozwalających firmom handlującym gazem jednocześnie na zarządzanie gazociągami. Przepisy te spotkały się z tak wielką dezaprobatą Kremla-Gazpromu gdyż jawnie godziły w praktyki monopolistyczne popierane przez spółkę z Moskwy. Jak to zostało wcześniej wspomniane, dodatkowym czynnikiem nacisku był fakt, że Gazprom kontroluje mołdawskiego monopolistę gazowego. W tym samym roku premierzy Rosji i Białorusi podpisali umowy o przejęciu przez Gazprom białoruskiej branży gazowej i nowy kontrakt na dostawy gazu, który już początkiem 2012 r. odbijał się Białorusinom czkawką z powodu trudnych do zrozumienia żądań rosyjskich.

Na podstawie dwóch umów międzyrządowych Gazprom nabył całkowity pakiet 100 % akcji firmy Biełtransgaz. Warto wspomnieć, że białoruska firma ma monopol na hurtowy i detaliczny handel gazem na Białorusi. Widać po raz kolejny, że scenariusz realizowany przez firmę z Rosji sprawdza się równie skutecznie na wschodzie jak i na zachodzie Europy. Dodając do tego fakt podpisania umowy na długoterminowe dostawy gazu do Białorusi proces ten staje się niemal stałym schematem działania tej firmy wpisując się w jej strategię sprzedaży. Istotnym jest, że groźby odcięcia dostaw gazowych kierowane przez Gazprom do „krnąbrnych” klientów europejskich są jawnym pogwałceniem założeń zawartych w Europejskiej Karcie Energetycznej. Dodatkowo dziwi fakt, że również rząd rosyjski brał udział w negocjowaniu zasad i podpisał ją, choć nie ratyfikował, co powoduje, że nie czuje się nią zobligowany. Karta mówi o niedopuszczaniu do przerw w dostawach, a więc niedotrzymanie tak podstawowej zasady międzynarodowej etykiety powinno budzić wątpliwości co do rzetelności spółki Gazprom nie tylko w wymiarze energetycznym lecz także etycznym i politycznym. Z drugiej strony być może nie miałoby to znaczenia gdyby owymi rurociągami płynęła wódka czy nawet ropa. Europejskie państwa mogą przecież same produkować alkohol a ropę naftową sprowadzać tankowcami z dowolnej części świata. Sytuacja z gazem ziemnym niestety ma się zupełnie inaczej. Rurociągi są zdecydowanie najtańszym, a przede wszystkim najpraktyczniejszym środkiem jego przesyłu. Błędem nie będzie stwierdzenie, że Europa już jest uzależniona od dostaw rosyjskich dzięki infrastrukturze i zależnościom spółek surowcowych. Ponad 60 % zużywanego przez  Europę gazu pochodzi z zagranicy, z czego połowa z Rosji. Sytuacja na wschodzie Europy wygląda bardzo niepokojąco. Kraje takie jak: Litwa, Łotwa, Estonia, Finlandia, Słowacja, Bułgaria są w 100% uzależnione od dostaw gazu rosyjskiego. Nieco lepiej choć też niezadowalająco ma się sytuacja Grecji, Austrii, Węgier, Republiki Czeskiej czy Polski, których poziom uzależnienia od dostaw surowców rosyjskich waha się od 84 do 63 % w latach 2006-2010.

Na dzień dzisiejszy Gazprom znalazł się w kłopotliwej sytuacji, ponieważ śledztwo w sprawie monopolizowania rynku europejskiego (szczególnie Środkowo-Wschodniej Europy) wszczęła wobec niego Komisja Europejska. Firmie, w razie potwierdzenia tych zarzutów grozi nawet kilka miliardów dolarów grzywny. Skuteczność takiego posunięcia jest dyskusyjna. Wynika to z faktu, że mimo ewentualnego obarczenia Gazpromu karą grzywny, ciężko będzie wyegzekwować spłatę takiej kwoty. Egzekucja w takich sprawach należy do państw narodowych i ciężko jest sobie wyobrazić Rosję karcącą swój największy koncern. Jest to w 100 procentach niemożliwe. Mało tego, Rosja zapowiedziała skargę do WTO (do której od niedawna należy) w związku z naruszeniem porozumienia o wolnym przepływie kapitału i swobodzie handlowej przez UE. Skarga ta wynika, wg Rosji, z protekcjonistycznej polityki jaką narzuca Unia. Analizując inne tego typu przypadki na świecie należy zatem dojść do wniosku, że zapowiada się długoletni spór na arenie międzynarodowej. Jedynym z plusów tej sytuacji jest to, że my jako Polska przestaliśmy być osamotnieni w sporze z rosyjskim molochem. Nie jesteśmy jak do tej pory, jednym z niewielu krajów, które ten spór toczą.

Podstawą do zrozumienia złożoności konfliktu interesów między Rosją a Zachodem jest rozdział bipolarnych systemów na dwa zupełnie odmienne od siebie typy: pierwszy to liberalny, wolnorynkowy system Unii, drugi zaś to centralnie sterowana, monopolistyczna polityka Kremla. Narzekania państw Unii nie powstrzymują np. holenderskich czy włoskich firm od zawierania indywidualnych umów z Gazpromem czy Rosnieftem. Sam Gazprom zainwestował w co najmniej 16 z 27 krajów unii. Obecnie można zaobserwować wzrost niepokojów wewnątrz państw wspólnoty europejskiej, gdzie rozważane jest wprowadzenie nowych zasad zapobiegających przejmowaniu przez rosyjskie i inne, również wspomagane przez rządy firmy, dążące do kontroli nad pomniejszymi aktywami energetycznymi, takimi jak sieci dystrybucyjne i rafinerie.

Przykłady, w których pojawia się spółka Gazprom mnożą się jak grzyby po deszczu. Na poparcie tej tezy: spółka córka Gazpromu - Gazprom Marketing&Trading sfinalizowała w połowie 2011 r. zakup niemieckiej firmy Envacom Service zajmującej się sprzedażą energii elektrycznej oraz usług telekomunikacyjnych na rynku niemieckim. By nie skupiać się tylko na skupowaniu firm z sektora energetycznego należy przeanalizować przykład tworzenia także grup wpływów, które mogłyby bronić interesów spółki lub po prostu zaniechać potencjalnych czynności przeciw niej co przypomina nieco sytuację z czasów zimnej wojny kiedy Rosjanie nagminnie wysyłali do krajów europejskich swoich agentów wpływu mających oddziaływać na sposób myślenia opinii publicznej wskazując np. na gangrenę trawiącą od zewnątrz  kapitalistyczny system. Jak widać metody działań przeniosły się ze sfer wojskowości i wywiadu na sprawy związane z biznesem. Przykład - w połowie zeszłego roku w niemieckich mediach pojawiła się informacja, że Gazprom założył ekofundację, zatrudniając w jej kierownictwie szefów niemieckich organizacji ekologicznych, którzy wcześniej najbardziej protestowali przeciwko gazociągowi Nord Stream na dnie Bałtyku. Warto dodać, że jedynym sponsorem założonej fundacji jest spółka Nord Stream, która na działalność fundacji oraz programy badawcze przeznaczyła w sumie do tej pory około 15-20 mln euro. O takiej fortunie inni niemieccy ekolodzy mogą jedynie pomarzyć.       

Interesującym jest fakt jak sama firma przedstawia swoją politykę sprzedażową. Ile  gazu sprzedaje OAO Gazprom za granicą? Jaki procent z całkowitej sprzedaży stanowią przychody z eksportu gazu? Odpowiedź jest zdumiewająca. Otóż w 2010 r. przemysł gazowy osiągnął za granicą sprzedaż wielkości 218,3 mld metrów sześciennych gazu. Objętość dostaw do rosyjskich konsumentów w 2010 r. osiągnęła 262,1 mld metrów sześciennych. Nietrudno zauważyć, że objętości zagranicznych sprzedaży stanowią prawie połowę objętości całego sprzedawanego gazu kompanii.

Poniżej struktura realizacji dostaw gazu przez spółkę w 2010 r. - gazpromquestions.ru/ z 13.01.2012

Jak  widać na rysunku w 2010 r. przychód Gazpromu z eksportu gazu za granicę (po odjęciu akcyzy i opłat celnych) osiągnął 1099,2 mld rubli, zmniejszywszy się w porównaniu ze wskaźnikiem z 2009 r. o mniej więcej 0,5 %. Dochód ze sprzedaży gazu w krajach WNP i Bałtii (rejon Morza Bałtyckiego) osiągnął 450,1 mld rubli, wyżej od poziomu z 2009 r. o 21,3 %. Gazprom jest jednym z największych dostawców naturalnego gazu do europejskich konsumentów, którym zapewnia jedną trzecią sumarycznych dostaw gazu, zabezpieczając mniej więcej 3/4 Zachodniej Europy. Pierwsze dostawy gazu z Rosji na eksport zaczęły się w połowie lat 40 XX w. i kierowane były do Polski (gazociąg "Przyjaźń"). Od 1967 r. przesył rosyjskiego gazu zaczął docierać do Czechosłowacji.

W 1968 r. na mocy umowy z austriacką kompanią OMW zaczęły się pierwsze dostawy gazu do Zachodniej Europy. W 2010 r. rosyjski gaz  tranzytowany był już blisko do 31 krajów. Jak wynika ze strategii firmy zamieszczonej na stronę Kompanii Gazprom, firma wyeksportowywuje gaz do krajów Centralnej i Zachodniej Europy przeważnie w ramach długoterminowych kontraktów, na okres do 25 lat, potwierdzonych i zawartych zazwyczaj na bazie międzyrządowych porozumień. Długoterminowe kontrakty są podstawą stabilności i pewności dostaw gazu do kontrahentów. Według firmy tylko takie umowy mogą dostarczyć producentowi i eksporterowi gwarancję opłacalności wielomiliardowych inwestycji, zarabianych dla zabezpieczenia i realizacji dużych gazowo-eksportowych projektów, a importerowi — gwarancję pewnego i regularnego zaopatrzenia w gaz w ciągu długotrwałego okresu czasu. Długoterminowe porozumienia z podstawowymi nabywcami podtrzymywane są na zasadach «bierz i płać». W ten sposób w kontraktach zawarto gwarancję minimalnej objętości gazu która musi zostać opłacona, jeśli klient faktycznie kupi najmniejszą objętość. Dla dużych dostawców gazu, jakim jest Gazprom, służy to jako gwarancja odpowiedzialności nabywcy.

Czytając na oficjalnej stronie producenta gazu, można dojść do wniosku, że działalność firmy oparta jest na zasadach wolnego rynku a sposoby realizacji kontraktów przebiegają w sposób jak najbardziej uczciwy i rzetelny. Zobaczmy więc jak Gazprom tłumaczy swoją politykę cenową w stosunku do poszczególnych państw-importerów jego cennego paliwa. Mianowicie poziom cen dla europejskich konsumentów w znacznej mierze zależy od wartości usług tranzytowych surowca. Gazprom sprzedaje podstawową objętość eksportowego gazu na granicy kraju-importera kompaniom pośredniczącym, które potem dostarczają gaz końcowym konsumentom. Taka informacja widnieje na oficjalnej stronie. Praktyka pokazuje jednak, że firma mało kiedy zaprząta sobie głowę tego typu działaniem zawierając bezpośrednie kontrakty z końcowymi odbiorcami na dostawy gazu z pominięciem lokalnych dystrybutorów (np. Rumunia, Polska – puławskie Azoty) często używając do tego spółek o mętnej strukturze własnościowej gdzie udziały rosyjskiego giganta są dobrze zakamuflowane.

W cenę gazu dla końcowego konsumenta wchodzi wartość przesyłu gazu w sieciach niskiego ciśnienia, utrzymanie których jest kilkakrotnie droższe niż w Rosji (to akurat prawda ponieważ nie wszystkie kraje Europy Zachodniej, w szczególności te biedniejsze, posiadają tak rozwiniętą technologię przesyłową). Do tego należy wliczyć także podatki. Marketingowa polityka Gazpromu przewiduje optymalizację nakładów na tranzyt gazu do Zachodniej Europy i wyjście bezpośrednio do końcowego konsumenta. W tym celu kompania aktywizuje różne formy udziału w europejskim biznesie gazowym. Na przykład, w 1993 r. Gazprom i niemiecka kompania Wintershall stworzyli wspólne przedsiębiorstwo WINGAS, które jest właścicielem gazociągów na terenie Niemiec o długości około 2 tys. km i największego w Europie podziemnego magazynu gazu w Riedienie o objętością ponad 4 mld metrów sześciennych. W regulaminowym kapitale Gazpromu część odnosząca się do tego wspólnego przedsiębiorstwa stanowi 50 % minus jedna część całości aktywów. Uczestnicząc w spółce WINGAS, Gazprom jest współwłaścicielem sieci przesyłu gazu w Niemczech (jak widać nie tylko słabsze państwa Europy wpadły w doskonale zaplanowane sieci rosyjskiej kompanii choć w przypadku Republiki Federalnej Niemiec można odnieść wrażenie, że wynika to z celowego działania osób kierujących tych krajem w okresie zawierania najważniejszych umów na dostawy surowców).   

Podsumowującpowyższa analiza miała na celu pokazanie, że Rosja poważnie traktuje zapowiedzi swoich polityków, dążących do odzyskania mocarstwowej potęgi, nawet za cenę wywołania w Europie wrażenia zimnowojennego konfliktu. Środkiem, jaki od kilku lat stosuje aby podnieść swoją pozycję na arenie międzynarodowej jest gaz, który skutecznie pozwala jej realizować wcześniej wspomniane założenia. Obecnie rewizjonistyczna, coraz bardziej nacjonalizująca Rosja wydobyła ze śmietnika historii stare idee, odczyściła je i przynajmniej tymczasowo – znów wprowadziła do gry.Obserwując działanie polityków najwyższego szczebla tego kraju należy wyzbyć się naiwnej wiary, iż Zachód ma wpływ na jej politykę wewnętrzną - przynajmniej na razie. Należy twardo stwierdzić, że dziś jako Europa wróciliśmy do ery polityki siłowej w stosunkach Wschód-Zachód. Używając tego określenia geograficznego celowo nawiązuję tutaj do zimnowojennego podziału świata ponieważ obecna sytuacja w Europie zdaje się nosić znamiona takich właśnie stosunków. Z pominięciem niektórych wyjątków oczywiście.

Rosja była gotowa na ustępstwa za czasów Jelcyna, kiedy ludzie rządzący Kremlem chcieli dołączyć do Zachodu jako pełnoprawna jego część. Obecnie sytuacja zmieniła się o 180 stopni. Rosyjskie władze nie są zainteresowane włączeniem się do nurtu polityki europejskiej na zasadach ogólnie przyjętych na  Starym Kontynencie. Nie chcą podlegać obostrzeniom i kontroli, sami zaś coraz częściej wyciągają ręce w stronę Europy po pieniądze i wpływy. Należy jednak dodać, że obecnie nagłe zablokowanie handlu z Rosją i inwestycji na jej terytorium nie jest ani możliwe, ani pożądane. UE powinna zdać sobie sprawę, że problem gazu jest dziś, zaraz po kryzysie finansowym, największą słabością kontynentu. W tym celu należy dołożyć wszelkich starań aby zapewnić i zabezpieczyć dostawy z alternatywnych źródeł.

W języku nafciarzy z Teksasu modne jest powiedzenie „dywersyfikacja zasobów” jako podstawa dobrego funkcjonowania – zasada niepozostawania w  uzależnieniu tylko od jednego źródła. W Europie Zachodniej przez ostatnich kilka lat, zasada ta jakby nie znajdywała zbyt dużego zainteresowania. Unia powinna porozumieć się w kwestii dostaw surowców z Rosji i przemawiać jednomyślnie dla dobra całej zbiorowości ale także każdego państwa z osobna. Tylko takie podejście do tematu pozwoli ochronić nasz system gospodarczy i polityczny od zewnętrznych nacisków. Nadrzędnym celem UE powinno być wzmocnienie własnej struktury energetycznej. Systematyczne rozwijanie technologii związanej z przetwarzaniem gazu, skraplaniem go oraz stworzenie strategicznego systemu magazynowania LNG wraz z towarzyszącą ochroną technologii co uczyniło by rynek europejski trudniejszym do zdominowania przez dostawcę zewnętrznego. Polska jako członek UE, podjęła już kroki ku temu. Gazoport w Świnoujściu wchodzi w pierwsze etapy realizacji, natomiast wizja naszego kraju jako przyczółka wydobywczego dla gazu łupkowego nie straciła na aktualności. Należy mieć nadzieje, że realizacją tych zadań zajmą się ludzie kompetentni i przygotowani do ciężkich zadań - w tym, do twardych negocjacji z Rosją.

AnonyBoy
O mnie AnonyBoy

rozmaity ;)

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Gospodarka